Andrzej Gajcy
Każdy
wyrok, także ten wydany przez sędziów Trybunału, podlega ocenie kryteriów
ustawowych i konstytucyjnych. Oznacza to, że orzeczenia Trybunału nie zawsze są
ważne i ostateczne – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” dr hab. Kamil
Zaradkiewicz, dyrektor zespołu orzecznictwa i studiów Trybunału Konstytucyjnego.
"Rzeczpospolita":
Mamy poważny dualizm konstytucyjny. Rząd skonfliktował się z Trybunałem
Konstytucyjnym. Pierwszy nie uznaje wyroku z 9 marca, a drugi nie respektuje
ustawy przyjętej przez Sejm. Kto ma rację?
Dr hab. Kamil Zaradkiewicz,
dyrektor zespołu orzecznictwa i studiów Trybunału Konstytucyjnego: Analizę obecnej sytuacji
prawnej należy rozpocząć od art. 190 ust. 1 konstytucji, który wielokrotnie był
w debacie publicznej przywoływany. Mówi on bowiem o tym, że orzeczenia
Trybunału mają moc obowiązującą i są ostateczne. Jednak konstytucja nie
precyzuje nam co to oznacza ostateczność orzeczeń i jak powinniśmy ją rozumieć.
Co ma pan na myśli?
Mówiąc o ostateczności
orzeczeń trzeba ją powiązać z tym, czy dany akt wydany przez sąd, także przez
Trybunał, jest rzeczywiście orzeczeniem. Trzeba ustalić czy taki akt spełnia
wymagania orzeczenia.
Chce pan powiedzieć, że
orzeczenia Trybunału nie zawsze są ważne i ostateczne?
Tak. Musimy mieć na uwadze, na
co wskazuje przede wszystkim praktyka sądowa zarówno krajowa, jak i
międzynarodowa, że nie każdy akt, który jest wydany przez sędziego, a może to
także dotyczyć sędziów TK, może być obiektywnie rzecz biorąc potraktowany jako orzeczenie.
Oczywiście skład orzekający tak go będzie przedstawiał i traktował, bo inaczej
by go nie wydał. Natomiast w razie wątpliwości konieczne jest obiektywne
ustalenie na podstawie przepisów, czy z takim właśnie aktem w naszym przypadku
mamy do czynienia.
W jaki sposób można ustalić,
czy wyrok Trybunału spełnia wszelkie wymogi prawne, by był uznany za
obowiązujący?
Ograniczając się tylko do
Trybunału tego rodzaju rozwiązania nie wskazano. W tym sensie, że ustawa o
Trybunale Konstytucyjnym nie przewiduje możliwości wznawiania postępowań przed
nim wskutek zaistnienia jakichkolwiek okoliczności, które uzasadniałyby tezę o
wadliwości orzeczeń i stawiałyby nas przed koniecznością weryfikacji. Ale
trzeba podkreślić, że o nieważności postępowania lub rozstrzygnięcia można
teoretycznie mówić tylko w określonych przypadkach, które na przykład w sądach
cywilnych są opisane w kodeksie postępowania cywilnego. Tam jest zamknięty
katalog tych przypadków.
Można je zastosować także do
Trybunału?
Zazwyczaj uznaje się, że w
przypadku orzeczeń Trybunału z uwagi na wskazaną w konstytucji ich ostateczność
te przepisy nie znajdują tutaj zastosowania, pomimo iż w ustawie o TK jest
wprost odesłanie właśnie do k.p.c. Zwolennicy tej interpretacji podnoszą
argument o niemożności podważenia orzeczeń Trybunału jako ostatecznych. Ale
musimy pamiętać o tym, że nie każdy akt urzędowy, nawet jeśli jest nazwany
wyrokiem zawsze bezwzględnie musi być orzeczeniem. Jak już wspomniałem, samo
przypisanie tej nazwy danemu dokumentowi przez skład orzekający nie
uprawomocnia go. Każdy wyrok, także ten wydany przez sędziów Trybunału, podlega
ocenie kryteriów ustawowych i konstytucyjnych. Sytuację komplikuje jeszcze
jedna ważna kwestia. Mimo iż w żadnych przepisach i procedurze nie zostało to
uregulowane, to od bardzo dawna teoretycy prawa wyróżniają osobną kategorię
orzeczeń nieistniejących.
Kiedy mamy z nimi do
czynienia?
W sytuacji kiedy, w skutek
różnego rodzaju wad formalnych, zazwyczaj w procesie orzekania, ale nie tylko,
ów dokument, który jest nazwany orzeczeniem w ogóle nim nie jest. Powiem
więcej, to są z nazwy orzeczenia, ale z powodu wad nimi de facto nie są. Taka
sytuacja powoduje, że całe postępowanie, które wieńczy to co wydaje nam się
orzeczeniem tak naprawdę nie zostało zakończone. Jest ono uznawane dalej za
toczące się.
Obecnie mamy do czynienia
właśnie z taką sytuacją?
Ocena stanu prawnego jest
skomplikowana. Mamy tutaj lukę prawną. Ustawodawca nie przewidział sytuacji, w
której mamy do czynienia z wadą prawną orzeczenia Trybunału i w jakich
okolicznościach o takiej wadzie można mówić. Nie przewidział także trybu
dokonania takiej oceny. A w konsekwencji skoro nie ma takiego trybu nie
istnieje organ, który mógłby to ze skutkiem prawnym określić, czy mamy do
czynienia z orzeczeniem, czy nie. Stąd w tym sporze podzielam pogląd, że
istnieje poważne ryzyko powstania dualizmu prawnego. Ponieważ różne organy
władzy publicznej bardzo różnie mogą oceniać charakter tego rozstrzygnięcia,
które wydał Trybunał. I mają ku temu niebagatelne argumenty prawne.
Jak można zakończyć ten spór?
Ta sytuacja jest bardzo
poważna. Wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem, które mogłoby zażegnać ten
prawny konflikt, bo to jest w interesie nas wszystkich, państwa i obywateli, to
jest konieczność bezzwłocznego wydania przez parlament nowych przepisów o
postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym. Takich przepisów, które zastąpią
obecne i które TK będzie mógł stosować w kolejnych postępowania. Zakończyłoby
to spór, czy stosować przepisy zakwestionowane przez Trybunał znajdującej się w
tzw. noweli grudniowej, czy te, na podstawie których orzeka obecny skład TK.
Dopiero nowe przepisy mogą spowodować, że znajdziemy się w nowej
rzeczywistości, która pozwoli Trybunałowi bez ryzyka narażania się na zarzuty
orzekać w kolejnych sprawach. A co ważniejsze zakończy obecny dualizm prawny.
Nowa ustawa o TK, czy zmiany w
konstytucji?
Konieczne jest natychmiastowe
działanie ustawodawcy w tym zakresie. W związku z tym obecnie nie ma czasu na
uchwalanie nowej ustawy o Trybunale, bo konieczne jest zażegnanie owego
niebezpieczeństwa skutków dualizmu prawnego. Oczywiście jakie będą to przepisy
to zdecyduje Sejm.
Coraz powszechniejszy staje
się pogląd, że obecna formuła Trybunału się wyczerpała. Zgadza się pan z tą
opinią?
Jeśli pyta pan o perspektywę
nieco dalszą, to zacząłbym od tego, że art. 197 konstytucji wskazuje, że
organizację i tryb postępowania przed Trybunałem reguluje ustawa. I zmiany
ustawowe począwszy od zmiany z 25 czerwca pokazują, że możliwe są rożne
rozwiązania, jeśli chodzi o procedowanie przed TK. Takich szczegółowych
zagadnień konstytucja nie przesądza. Na świecie jest wiele modeli
funkcjonowania sądów konstytucyjnych i jest z czego czerpać ewentualne wzorce.
Dotyczy to oczywiście także innych kwestii, jak np. liczba sędziów czy proces
ich wyboru. Niewłaściwe jednak byłoby narażenie Trybunału Konstytucyjnego na
ciągłe zmiany związane ze zmianą większości parlamentarnej. Bowiem jego
orzekanie potrzebuje stabilizacji. Zatem powstaje pytanie, czy jest dzisiaj
możliwy konsensus polityczny w tej sprawie, aby dokonać zmiany przepisów
konstytucyjnych. Trudno mi to oceniać.
W konstytucji powinien znaleźć
się także precyzyjny zapis odnośnie wyboru sędziów?
Bo i tu toczy się spór. Mamy
sędziów wybranych przez parlament, lecz nie zaprzysiężonych przez prezydenta
oraz takich, którzy złożyli ślubowanie, a nie są dopuszczani przez prezesa TK
do orzekania. Ta sytuacja także dobitnie pokazuje, że twórcom konstytucji
zabrakło wyobraźni politycznej. Jednak to nie jest tak, że te pytania dotyczące
wad proceduralnych, o których dzisiaj rozmawiamy, pojawiły się teraz. Wcześniej
te kwestie sprawiały także problemy, lecz nie były one związane wówczas z
bieżącą polityką. Jeśli mówimy o wyborze sędziów Trybunału to warto podkreślić,
że obecnie żaden organ władzy publicznej nie ma przyznanej przez wyraźny
przepis ustawy kompetencji do tego, aby ostatecznie i wiążąco rozstrzygać kto
został prawidłowo wybrany na ten urząd, a kto nie. Oczywiście nie odmawiam
żadnemu organowi władzy publicznej samodzielnej oceny tej sytuacji prawnej, ale
konstytucja, ani ustawa o Trybunale nie przyznają nikomu takich uprawnień.
Powinien istnieć organ, który
weryfikowałby te kompetencje?
Patrząc na obecną sytuację myślę, że warto rozważyć
przypisanie takich kompetencji jednemu z organów władzy sądowniczej. Mam
wątpliwości, czy powinien być to sam Trybunał. Ponieważ, wtedy rozstrzygałby o
kwestiach, które dotyczyłyby jego samego. Naraziłoby to Trybunał wówczas
na zarzut rozstrzygania we własnych sprawach. Przy czym trzeba pamiętać o
jednej kwestii. To Trybunał dzisiaj rozstrzyga spory kompetencyjne. Pojawia się
więc w tym kontekście kolejne pytanie, kto miałby rozstrzygać spory dotyczące
samego Trybunału? Obecna sytuacja pokazuje, że trzeba poważnie rozważyć jaki
organ władzy sądowniczej powinien mieć tego typu kompetencje. W sposób
naturalny nasuwa się tutaj Sąd Najwyższy.
Jednak zastanawiając się
całościowo nad tym problemem warto zauważyć jeszcze jedną rzecz. Obecna
struktura sądownictwa została przejęta z PRL. Przez ponad 26 lat od odzyskania
niepodległości nie przeprowadzono w Polsce rzetelnej, naukowej debaty nad tym,
czy ten model struktury władzy sądowniczej jest właściwy i czy się sprawdził. A
jeśli nie, to czy być może wymaga rewizji. A jeśli tak to w jakim zakresie? Warto
pamiętać, że model okresu międzywojennego wyglądał inaczej. Więc, gdy nadejdzie
czas nad rozważaniem zmiany konstytucji konieczne będzie pochylenie się także
nad tą kwestią w sposób bardzo poważny.
No comments:
Post a Comment