Piotr Andrusieczko
(Słowiańsk), Wacław Radziwinowicz (Moskwa)
W przeddzień
pierwszej rocznicy prezydentury Petra Poroszenki Rosjanie przypuścili atak.
Wojska ukraińskie go odparły.
- Nie pójdą dalej? - zapytała mnie z niepokojem w głosie starsza kobieta sprzedająca czereśnie w Kijowie. Przyjechała do stolicy z Melitopola w obwodzie zaporoskim. Na wschód od niego leży obwód doniecki, którego część jest zajęta przez Rosjan. Rozmawiałem z nią we wtorek, a już w środę okazało się, że jej obawy były w pełni uzasadnione.
Niespodziewany atak
Ok. godz. 4 rano ukraińskie pozycje w Marince po ostrzale artyleryjskim zostały zaatakowane przez bojowników wspieranych przez czołgi. Według eksperta wojskowego Jurija Butusowa atakujący wykorzystali zakazane porozumieniami mińskimi moździerze i haubice o kalibrze 120, 152 i 220 mm.
Według rebeliantów to strona ukraińska sprowokowała walki. Jednak na nagraniach wideo dostępnych w internecie widać wyraźnie, jak grupy bojowników przygotowują się do szturmu i zajmują szpital oraz kilka domów na skraju Marinki.
Materiały filmowe pokazują również, że atakujący z oddziału "Pjatnaszka" są wspierani przez czołgi i transportery opancerzone tzw. Gwardii Republikańskiej DRL. Także obserwatorzy misji OBWE w raporcie piszą o koncentracji ciężkiego sprzętu po stronie rebeliantów na obrzeżach Doniecka w przeddzień szturmu. Niektóre źródła ukraińskie mówią, że w szturmie na Marinkę uczestniczyło 500, inne - że 1 tys. rebeliantów.
Miejscowość od lata znajduje się pod kontrolą Kijowa. W chwili ataku ukraińskich pozycji bronili żołnierze 28. Odeskiej Brygady Zmechanizowanej. Udało im się odeprzeć przeciwnika. Tylko jeden z oddziałów ze względu na silny ostrzał czołgowy musiał się cofnąć.
Dowództwo 28. Brygady ściągnęło znajdujące się poza strefą zdemilitaryzowaną baterie haubic oraz wyrzutnie rakietowe Grad. Kijów poinformował o tym zagranicznych partnerów, tłumacząc, że musi użyć zakazanej porozumieniami mińskimi artylerii ze względu na zagrożenie życia swoich żołnierzy.
Po wejściu do akcji ukraińskiej artylerii i po przybyciu wsparcia rebelianci się wycofali, ponosząc ciężkie straty. Według ukraińskich danych mogło zginąć nawet 80 bojowników, w tym czterech żołnierzy rosyjskiego specnazu GRU. Ponad 100 zostało rannych. Przedstawiciele separatystów informują też o zabitych i rannych wśród ludności cywilnej z przedmieść Doniecka.
Po stronie ukraińskiej zginęło pięciu żołnierzy, a 39 zostało rannych.
W czwartek w Marince panował już spokój. To była największa bitwa od czasu podpisania porozumień mińskich w lutym. Nikt nie wie, co Rosjanie chcieli osiągnąć.
O co chodziło Rosjanom?
Krótkotrwała walka rozgorzała w tygodniu, w którym zaplanowane były spotkania tzw. mińskiej grupy kontaktowej, a 6-7 czerwca ma się odbyć spotkanie państw G7 bez udziału Rosji. Równocześnie ważą się losy przedłużenia sankcji nałożonych na Rosję przez UE i USA. Kreml bardzo by chciał ich zniesienia. Wznowienie wojny daje argumenty zwolennikom utrzymania restrykcji, które coraz dotkliwiej dopiekają gospodarce rosyjskiej. Rubel znowu pikuje. W piątek oficjalny kurs dolara wynosi 55,03 rubla (o 2,72 więcej niż tydzień temu), a euro - 63,38 (skok o 5,24 rubla).
Zaostrzenie sytuacji jest natomiast na rękę przywódcom samozwańczych republik w Donbasie, którzy rozumieją, że jeśli Rosja zechce doprowadzić do pokoju, to się ich pozbędzie. Sprowokowanie wybuchu walk leży więc w ich interesie.
Fatalnym posunięciem dla Moskwy było środowe wystąpienie Walentyny Matwijenko, szefowej Rady Federacji, która radziła senatorom, by nie wyjeżdżali na wakacje zbyt daleko od Moskwy, bo być może wkrótce zostanie zwołane nadzwyczajne posiedzenie. Obserwatorzy odczytali tę zapowiedź jednoznacznie - izba wyższa miałaby się zebrać, by jak 1 marca ub.r. dać prezydentowi zgodę na oficjalne wprowadzenie wojsk na Ukrainę. Te spekulacje też nie przybliżają zniesienia sankcji.
Poroszenko jak Roosevelt
Środowe walki miały jeszcze jeden kontekst: w czwartek prezydent Petro Poroszenko wygłosił w Radzie Najwyższej orędzie do narodu w rocznicę objęcia urzędu, przypadającą 7 czerwca. Może więc Rosjanie chcieli zająć Marinkę, by popsuć jubileusz ukraińskiej władzy?
- Wojskowi mają być gotowi na wznowienie ofensywy wroga oraz na inwazję na dużą skalę wzdłuż całej granicy z Federacją Rosyjską - powiedział w orędziu Poroszenko. Przyznał, że Ukraina wciąż nie jest należycie przygotowana do odparcia agresji, jednak reformuje sektor obronny i zwiększa wydatki na wojsko. Liczba żołnierzy wzrosła ze 168 tys. w 2013 r. do 250 tys. w 2015 r. Na modernizację sprzętu w 2015 r. Kijów wyda niemal miliard dolarów. Wydatki na obronę w tym roku będą stanowić 5 proc. PKB (w 2013 r. - 0,96 proc.).
Poroszenko poinformował, że po raz pierwszy więcej jest zwolenników członkostwa w NATO niż przeciwników. Przyznał zarazem, że w tej kwestii podziały w kraju mają charakter regionalny oraz że niektóre państwa członkowskie nie są gotowe już teraz przyjąć Ukrainy.
Za bolesny skutek reform prezydent uznał podwyższenie kosztów utrzymania. Zapewnił, że będzie zabiegał o stworzenie systemu wsparcia dla najbiedniejszych.
Obiecał też walczyć z oligarchami. Pomóc w tym mają ustawy demonopolizujące rynek energetyczny.
- Będę działał z taką stanowczością, z jaką sto lat temu Theodore Roosevelt na podstawie ustawodawstwa antytrustowego powstrzymał nadużycia oligarchów i przywrócił w USA konkurencję ekonomiczną - zapowiedział Poroszenko.
No comments:
Post a Comment