Andrzej Templin
Anna Zalesińska
Zbyt wiele lat zostało zmarnowanych w sądownictwie.
Zbyt długo tkwi ono w rozwiązaniach archaicznych. Czy przez kolejne dekady ma
być tak nadal, czy jednak należy pomyśleć o kompleksowych rozwiązaniach, które
odpowiedzą na potrzeby nie petentów, lecz klientów wymiaru sprawiedliwości? –
polemizują prawnicy Andrzej Templin i Anna Zalesińska.
Lektura artykułu sędziego Bartłomieja Glapińskiego „Nie warto robić z sądu drukarni" skłania
do refleksji, że informatyzacja może mieć niejedno imię. Można się zgodzić z
samą tezą artykułu, że błędnie poprowadzony proces informatyzacji sądów może
spowodować obstrukcję, a nie przyspieszenie, ale już z samą argumentacją, że
Ministerstwo Sprawiedliwości poniosło porażkę we wdrażania systemu
Elektronicznego Biura Podawczego – w żadnym wypadku. Autor wyciąga pobieżne,
wycinkowe i przedwczesne wnioski, oparte na błędnych założeniach.
Dotychczasowe
projekty informatyzacji wymiaru sprawiedliwości są realizowane z pełnym
sukcesem, czego przykładem jest postępujące wdrożenie protokołu elektronicznego
w sprawach cywilnych i karnych, elektroniczne postępowanie upominawcze,
elektroniczne potwierdzenie odbioru, platforma e-MS (księgi wieczyste, Krajowy
Rejestr Sądowy, Krajowy Rejestr Karni i spółki S-24), a już niedługo
elektroniczne postępowanie wieczystoksięgowe. Elektroniczne Biuro Podawcze
zepnie te rozwiązania i rozciągnie je na całe postępowanie cywilne.
System ten
nie wszedł jeszcze w fazę produkcyjną, a jego dostarczenie planowane jest na
wrzesień 2019 r., co poprzedzi pilotaż przeprowadzony w wybranych sądach. Dziwi
zatem negacja samych założeń legislacyjnych ustawy z lipca 2015 r., która
odpowiedziała wreszcie na postulowane przez środowiska prawnicze zwiększenia
wykorzystania środków komunikacji elektronicznej w postępowaniu sądowym.
Zwrotki wracają nieśpiesznie
W dobie społeczeństwa informacyjnego i gospodarki
opartej na wiedzy oczekiwania społeczne są ogromne i Ministerstwo
Sprawiedliwości musi na nie reagować. Trzymanie się skostniałych i
nieefektywnych mechanizmów bazujących na obiegu papierowym nie przystaje do
dzisiejszych realiów. Statystyczny obywatel przelewy bankowe wykonuje zdalnie,
korespondencję wysyła głównie za pośrednictwem poczty elektronicznej, a drobne
transakcje konsumenckie coraz częściej przeprowadza przez internet.
Administracja publiczna, organy podatkowe, szpitale,
uczelnie i szkoły, sądy administracyjne, doceniając zalety komunikacji
elektronicznej, coraz szerzej wykorzystują dostępne narzędzia. W każdym
postępowaniu administracyjnym można wybrać komunikację drogą elektroniczną. Co
więcej, administracja publiczna zdecydowała się na odważny krok: zgodnie z art.
220 kodeksu postępowania administracyjnego organ administracji publicznej nie może
żądać zaświadczenia ani oświadczenia na potwierdzenie faktów lub stanu
prawnego, jeżeli organ może je ustalić na podstawie rejestrów publicznych
posiadanych przez inne podmioty publiczne, do których organ ma dostęp w drodze
elektronicznej lub w drodze elektronicznej wymiany danych. Sądy administracyjne zapewnią
to udogodnienie już w 2017 r. W szkołach i na uczelniach od lat nie ma
dzienników i indeksów papierowych.
Polska wpisuje się tym w tendencje
międzynarodowe. Niemcy, Austria, Finlandia, Estonia, Litwa to tylko jednostkowe
przykłady państw, w których na szeroką skalę wykorzystywana jest komunikacja
elektroniczna. Tymczasem w sądach powszechnych wciąż jest wszechobecny papier.
Jedyne co się zmieniło w ciągu ostatnich stu lat, to maszyny do pisania.Zstąpiły
je komputery i drukarki umiejscowione na każdym biurku w sekretariatach. Te
same dane są wielokrotnie wpisywane do różnych systemów, które nie są ze sobą
zintegrowane.
Wymiana danych polega na wysłaniu pocztą pisma zapytania,
oczekiwania na odpowiedź, a następnie wpięcia tej odpowiedzi do akt. Taki obieg
informacji znacząco przedłuża postępowania sądowe. Akta udostępniane są
biegłemu wyłącznie w postaci papierowej, co wymaga ich przesłania i zwrotu tą
samą drogą. Pisma również wysyłane są wyłącznie tą drogą, a na powrót
osławionej „zwrotki" czeka się od dwóch do sześciu tygodni, jeżeli
oczywiście w ogóle wróci. Nie wspominając o kosztach druku, ekspedycji
korespondencji, oczekiwania na odpowiedź oraz odszkodowań przyznanych wskutek
coraz częściej składanych skarg na przewlekłość. Sekretariaty pracują na
archaicznych rozwiązaniach, które miały wspomagać biurowość papierową, a nie
zapewniać efektywną workflow w procesie elektronicznego zarządzania
dokumentami.
Dopóki minister nie wystarczy
Czy naprawdę przez kolejne
dekady należy utrzymywać ten stan rzeczy, czy jednak należałoby pomyśleć o
kompleksowych rozwiązaniach, które odpowiedzą na potrzeby nie petentów, lecz
klientów wymiaru sprawiedliwości? Takie działania wymagają jednak czasu,
właśnie po to, by uniknąć błędów, na które wskazuje sędzia Glapiński. Po to
właśnie ustawodawca dał sobie bufor trzech lat. Nie jest tak, że już 8 września
2016 r. czeka nas w sądach Armagedon. Wszystko będzie tak, jak dotychczas.
Dopóki minister sprawiedliwości nie dostarczy systemu teleinformatycznego dla
sądów powszechnych, ale nie w postaci prowizorycznej nakładki, tylko
kompleksowego rozwiązania zarówno w obszarze back-office, jak i front-office,
do którego Skarb Państwa będzie miał pełnię praw autorskich. Działania takie
wymagają jednak czasu. Za sukces będzie można uznać dostarczenie w ciągu
następnych trzech lat uniwersalnej platformy wymiany danych na linii
obywatel–sąd.
Kolejnym krokiem powinno być
dostarczenie nowoczesnego systemu obsługującego obieg dokumentów wewnątrz sądów
oraz zapewniającego efektywną wymianę danych również z podmiotami zewnętrznymi
względem wymiaru sprawiedliwości. Tu już mamy perspektywę roku 2020. Zbyt wiele
lat zostało zmarnowanych w sądownictwie, które zbyt długo tkwi w rozwiązaniach
archaicznych. Szczególnie, że obecnie mamy niepowtarzalną możliwość
skorzystania ze wsparcia zewnętrznego w postaci środków unijnych. Elektroniczne
Biuro Podawcze idealnie wpisuje się w założenia Programu Operacyjnego Polska
Cyfrowa.
No comments:
Post a Comment