Saturday, March 19, 2016

ZAKŁADNIK PUTINA


Publicystyka, Rozmowa, Najnowsze
Krzysztof Strachota, Zbigniew Rokita



ZBIGNIEW ROKITA: Czy Baszar Asad stał się zakładnikiem Władimira Putina?
KRZYSZTOF STRACHOTA: Od początku wojny syryjskiej Asad był zakładnikiem Rosji, ale też Iranu. Jego los jest uzależniony od pomocy udzielanej przez te kraje.

A kto zyska na zmianie formatu rosyjskiej obecności w Syrii? Moskwa zadeklarowała wycofanie głównych sił i zakończenie bezpośredniego zaangażowania militarnego w konflikt.
Po pierwsze, Rosja wycofuje się w bardzo ograniczonym stopniu. To gest polityczny. Moskwa wycofała część bombowców, śmigłowce, a pozostawiła samoloty wielozadaniowe (nadające się również do bombardowania celów naziemnych – siły koalicji zachodniej używają ich właśnie w tym celu). Ponadto zachowała bazy. Wszysto to stanowi potężną siłę militarną, która jest wciąż wykorzystywana militarnie, choć pewnie na mniejszą skalę. Rosja w każdej chwili może wrócić. Wycofanie się Rosjan to w większym stopniu fakt medialny oraz polityczny, a w mniejszym – militarny.
Po drugie, po niemal półrocznej operacji rosyjskiej sytuacja w Syrii zmieniła się do tego stopnia, że dziś inicjatywa jest po stronie Asada. Osłabił on znacząco potencjał opozycji wspieranej przez Stany Zjednoczone oraz Front al-Nusra. Przejął także kontrolę nad kilkoma istotnymi z militarnego punktu widzeniamiejscami.
 Dlaczego więc Putin zdecydował się wycofać z Syrii?
To element gry politycznej. Putinowi nie zależało na ostatecznym zwycięstwie Asada i rozbiciu jego przeciwników. Chodziło o to, aby pozwolić mu przejść do kontrofensywy – wzmocnić go, ale jednak nie na tyle, żeby ten odzyskał pełną kontrolę nad całym krajem. Dla Moskwy ważniejsze jest utrzymywanie niestabilnej sytuacji, w której stosunkowo niewielkim nakładem środków i bez zobowiązań będzie mogła odgrywać decydującą rolę. W kontekście regionalnym, gdyby doszło do pełnego zwycięstwa Asada, Rosja stałaby się na Bliskim Wschodzie niepotrzebna, a wzmocniłby się Iran.
Można porównać to do sprawy irańskiego programu nuklearnego. Dopóki trwały negocjacje, Rosja była dla wszystkich stron istotnym aktorem – mogła torpedować rozmowy, mogła też im sprzyjać. Gdy zawarto porozumienie, Moskwa przestała być potrzebna Iranowi oraz Zachodowi, przestała się liczyćna Bliskim Wschodzie. Interwencja w Syrii przywróciła jej intrument wpływu na procesy w regionie.
 W konflikt syryjski zaangażowani są również inni aktorzy. Jednym z najistotniejszych są syryjscy Kurdowie, którzy stworzyli parapaństwo Rozawę – nieuznane międzynarodowo, ale posiadające instytucje, siły zbrojne. Czy możemy postawić tezę, że na północy Syrii powstanie kraj podobny pod wieloma względami do Irackiego Kurdystanu?
Tak, zmierza to w tę stronę – Kurdowie na północy Syrii będą prawdopodobnie zachowywać realną kontrolę nad tym, co się tam dzieje. Nie będzie siły, która mogłaby zlikwidować ich państewko. Staną się (a poniekąd już się stali)stałym elementem bliskowschodniej gry. Podobnie było ćwierć wieku temu w przypadku Irackiego Kurdystanu, który też uwierał Turcję: ta jednak nigdy nie zdecydowała się na zniszczenie tego tworu. Władze w Damaszku będą utrzymywałpodobną fikcję jak Bagdad – że tereny kurdyjskie są częścią ich kraju.
 A czy Kurdowie iraccy i syryjscy będą dążyć do stworzenia jednego państwa?
Nie widzę takiej możliwości. Te państewka są tworzone przez główne konkurujące ze sobą siły kurdyjskie. Pogodzenie irackiego klanu Barzanich oraz syryjskich Kurdów związanych z Partią Pracujących Kurdystanujest wykluczone. Rywalizacja między tymi siłami trwa nie od dziś, dochodziło nawet do incydentów zbrojnych. Byłoby to możliwe tylko w razie regionalnego kataklizmu i obalenia którejś ze stron – wydaje się, że dziś nieco słabsza jest pozycja Barzaniego w Iraku, ale pokonanie go byłoby i tak ponad siły PKK. Ponadto, o ile trwanie państewka syryjskich Kurdów jest w regionie tolerowane, o tyle połączenie dwóch organizmów tworzyłoby nową rzeczywistość, która nikomu nie byłaby na rękę.

W Genewie toczą się rozmowy pokojowe, uczestniczą w nich przede wszystkim Asad i opozycja wspierana przez Amerykanów. Syryjscy Kurdowie nie zasiedli przy stole. Zachód wydaje się skłonny tymczasowo zaakceptować władzę Asada, aby w ciągu kilkunastu miesięcy przeprowadzić demokratyczne wybory. Czy format tych rozmów jest utopijny?
Tak. Po pierwsze, fakt, że w rozmowach nie biorą udziału ani Kurdowie, ani siłą rzeczy Państwo Islamskie –dwaj bardzo istotni uczestnicy syryjskiego konfliktu – sprawia, iż nic one nie przyniosą. Po drugie, zakładamy, że ktoś ma wpływ na opozycję syryjską. Tymczasem to bardzo zróżnicowane środowisko, które jest rozgrywane przez różnych graczy. To środowisko zmieniające także często swoich patronów. Myślę, że nikt z zewnątrz nie jest w stanie czegokolwiek wymusić na syryjskiej opozycji.

Krzysztof Strachota jest kierownikiem działu Kaukazu, Turcji i Azji Centralnej w Ośrodku Studiów Wschodnich im. Marka Karpia.

No comments:

Post a Comment