Michał Kacewicz
Walki na wschodzie Ukrainy to nie rosyjska ofensywa, ale post scriptum rozmowy telefonicznej Donalda Trumpa z Władimirem Putinem.
Ze wschodniej Ukrainy dochodzą pierwsze informacje o uspokojeniu sytuacji na froncie. Jeszcze kilka godzin temu w Awdijiwce trwała artyleryjska nawałnica. Tzw. separatyści z Donbasu i ich rosyjskie wsparcie użyli wyrzutni rakietowych Grad, dział, moździerzy i czołgów. Tylko w ciągu ostatniej doby zginęło trzech żołnierzy ukraińskich, a wielu jest rannych. Według strony ukraińskiej odparto dwa duże szturmy sił separatystyczno-rosyjskich.
Od dwóch dni Awdijiwka znajduje się w centrum najgorętszych od ponad miesiąca walk na wschodnioukraińskim froncie. Według ukraińskiego sztabu w okolicach leżącej nieopodal miasta miejscowości Piski intensywność ostrzału z czołgów tzw. separatystów była największa od czasu walk o lotnisko w Doniecku sprzed dwóch lat.
Awdijiwka, znana z jednego z największych na świecie zakładów koksowniczych, jest dziś niemal wyludniona, ale swoich domów wciąż nie opuściło kilkanaście tysięcy mieszkańców. Na skutek ostrzału w mieście nie ma prądu i wody. Ukraińskie władze są gotowe do ewakuacji mieszkańców. Jak pokazują przykłady z minionych miesięcy, taka operacja może być bardzo trudna, bo mieszkańcy nie chcą wyjeżdżać. W 2015 r. swoich domów nie chcieli opuszczać mieszkańcy Debalcewa. Ci, którzy pozostali w Awdijiwce, przywykli do ostrzału. W końcu od trzech lat mieszkają na linii frontu.
Dlaczego Rosjanie i sepatyści zaatakowali akurat tutaj? Powód jest prosty. Choć niektórzy przypuszczali, że huraganowy ogień artylerii i późniejsza próba przełamania frontu za pomocą czołgów i grup uderzeniowych piechoty może być początkiem wielkiej, rosyjskiej ofensywy, to mamy do czynienia raczej z próbą uzyskania korzyści taktycznych.
No comments:
Post a Comment